piątek, 14 grudnia 2012

Gdyby...

Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi, że nie będę się lubiła ze swoim dzieckiem stwierdziłabym, że osoba ta zwyczajnie postradała zmysły...

Fakt jest faktem, Jasiula od początku grudnia ząbkuje. Nie było łatwo, trochę marudnie i jęcząco, ale znośnie. Jednak nadszedł moment kryzysowy, kiedy 5ego pojawiły się dolne jedynki.
No i zaczęło się.
W Jasiule jakby diabeł wstąpił. Dziecko, które było spełnieniem marzeń /nie moich, bo mimo wszystko spodziewałam się, że od początku moje pierworodne będzie raczej kapryśne, uparte i "rządzące"/ zmieniło się o 360 stopni.
Dawniej, budził się po 8mej lub 9tej, spokojnie bawił czekając na pierwszy posiłek, zjadał go, bawił się około godzinki lub półtorej, następnie drzemał około godzinki, budził się jadł... i tak do wieczora mniej więcej co trzy godziny ten sam rytuał.
Jasiula mój bawił się sam, nie potrzebował dużo uwagi z wyjątkiem wieczorów kiedy naturalnie był już znudzony zabawkami i leżeniem, ale wtedy Babcia i Tata nadrabiali cały dzień nieobecności.

To było bardzo miłych 5 miesięcy macierzyństwa...

Aktualnie piszę posta z jęczącym dwuzębnym Jasiulą na kolanie. Dziś obudził się wpół do 9tej i spał do tej pory raptem 15 minut.  Teraz jest nieprzewidywalny. Nie wiadomo czego chce i dlaczego jęczy.
Generalnie koło godziny 14nastej przestajemy się z Jasiulą lubić. On ma mnie dość, a ja Jego serdecznie też. Babcia wraca z pracy, niedługo potem Tata no i jesteśmy uratowani. To znaczy chyba bardziej Jasiula niż ja.

Ech i po co ja mówiłam, że Mały jest zbyt grzeczny i czekam na kryzys bo sama nie wierzyłam, że dziecko może być tak spokojne i ułożone jak Jasiula jeszcze dwa tygodnie temu był. No i wykrakałam. I po co tak gadałam. I na co mi to było.

Kończymy bo Jasiula się już nudzi, a jeszcze musimy przetrwać dwie godziny. Żegnamy. Mamy nadzieję, że jeszcze się odezwiemy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz