"Jak to może być żeby truskawki szyć różowe!?"
Po
mojej ostrej obronie truskaw i walce z szypułkami obroniłam owoce
prezentując je już wyposażone w zielone listki więc Babcia nie miała wyjścia, przyznała rację i
stwierdziła, że prezentują się całkiem ładnie ;-).Ech Babciu, Babciu...
Truskaw jest sześć, każda wyszła troszkę inna. Różne są też szypułki ponieważ haft został wykonany ręcznie. Użyte materiały to adamaszek (kocham tą nazwę!!!) w przepięknym jaśniutkim kolorze różowym z wytłoczonymi kwiatuszkami, motylkami, kropeczkami... Listki uszyte są z dwóch warstw soczystego zielonego polaru, a każda truskawka ma ogonek z pętelki wstażeczkowej co by można było gdzieś ją zawiesić. Truskawy na szerokość i wysokość mieszczą się na dłoni, damskiej dłoni ;-). Myślę że będą zapakowane w delikatne woreczki po trzy sztuki.
Następny post będzie o igielnikach. Nie wiem dokładnie kiedy, bo praBabcia w szpitalu, ale myślę, że przez weekend znajdę troszkę czasu. Gdzieś ostatnio usłyszałam, że w niedziele nie powinno się szyć, ale kiedy ja mam znaleźć czas jak nie w niedziele...
Pozdrawiam serdecznie pierwszą obserwatorkę!!!
PS. Ze względu na fakt iż zapisałam się na candy scrapkowe wrzucę może jeszcze dziś kilka zdjęć z moich papierowych cudów.