niedziela, 31 marca 2013

Jasiula i spóźniona kartka

Na wstępie chciałabym oznajmi, że ja kompletnie nie wyraziłam zgody na powrót atmosfery świąt Bożego Nienarodzenia! Pada, pada, pada od południa ten śnieg i spokoju nie daje. Nasypało mnóstwo, owszem, cudownie białego i puszystego puchu, ale chyba wszysyc mają już dosyć takiej aury.

Na poprawę humoru zrobiliśmy Jasiulowi dziś Jego pierwszą prawie sesję zdjęciową :-)
























Jasiula spisał się na medal, ale nasz aparat nie za bardzo, dlatego przy pierwszej nadarzającej się okazji trzeba będzie go wymienić :-). Okazja może siętak szybko nie nawinie, ale trzeba być pełnym nadziei, że może jednak....

Chciałam Wam też pokazać kartkę, którą zrobiłam na dyktando kartkowe w Diabelskim Młynie. Plan był dobry, gorzej z wykonaniem ostatniej części, czyli z wysłaniem zdjęć. Aj,zbyt dużo zamieszania z szykowaniem świąt kompletnie wytrąciło mnie z równowagi.








Przepraszam za jakość zdjęć, obiecuję poprawę.
Pozdrawiam w ten wiosenno-zimowy wieczór.
Jasiulowa

piątek, 29 marca 2013

Torcik brownie i babeczki Michałkowe

Aż wstyd mi jak patrzę na ilość postów marcowych. Stwierdzam, że trzeba nadrobić zaległości i postaram się zamieścić wszystko co zdołałam zmontować w ciągu tego miesiąca zanim nadejdzie 1wszy kwietnia.

Zaczynam od słodkości. Jakże mogłoby być inaczej :-)

Ze względu na brak czasu nie piekłam wielu nowości w marcu. Zdarzyły się trzy okazje urodzinowe, warte poświęcenia czasu na pieczenie, tak trudnego w ostatnim okresie do wygospodarowania.

Pierwsza z nich to 14ste urodziny Cioci Oliwii. Tradycyjnie odwiedziłam Moje Wypieki i czekał tam na mnie przepis na Torcik brownie! Dla mnie jest to malutkie cudeńko.
Ciasto jest aksamitne w konsystencji, troszkę wilgotne, raczej ciężkie, z cudownie rozpływającym się w ustach smakiem prawdziwej czekolady. Samo ciasto nie przypadnie na pewno wszystkim do gustu (zauważyłam kawałki zostawione na talerzykach na imprezie urodzinowej) sprawia wrażenie zakalcowego ze względu na duża wilgotność i zwartą strukturę. Ja jednak mogłabym je jeść bez żadnych dodatków.

Biszkopt przekładamy kremem zrobionym z mascarpone i masła orzechowego. Ostatnio użyłam masła Feliksa, jednak jest ono według mnie zbyt gładko zmielone, dlatego polecam mało firmy Sante.
Na wierzch wędruje niewielka porcja kremu, po to by zasypać ją prażonymi solonymi orzeszkami ziemnymi.
Najlepsze jest jednak na końcu ... karmel ...
Na początku obawiałam się robienia karmelu samodzielnie, ale przepis jest tak prosty, że nawet najmniej doświadczony zapaleniec wypieków na pewno sobie poradzi.
 
Jedynym zastrzeżeniem jakie mam,jest, że torcik powinien jednak powędrować do lodówki, bo mój krem się najzwyczajniej w świecie rozpłynął podczas krojenia.

Polecam torcik, bo jest niepowtarzalny i na pewno przypadnie do gustu kawoszom.

Drugą okazją były urodziny Cioci Gosi i Wujka Emila. Połączyłam je ze względu na bliskie terminy i wyczarowałam Babeczki Michałkowe z przepisu zaczerpniętego z tej samej strony.
Babeczki najbardziej zasmakowały Cioci z czego byłam bardziej niż zadowolona. Mam nadzieję, że smakowały też malutkiej istotce, którą nosi w brzuszku :-P

Te małe przysmaki są leciutkie i bardziej kruche niż te które piekę z podstawowego przepisu. Mają raczej piaskową konsystencję.
Na wierzchu umieściłam krem z mascarpone i musu malinowego oraz połówkę orzecha włoskiego na środku.
Niestety nie zdążyłam zrobić żadnych zdjęć dlatego odsyłam Was do strony www.mojewypieki.com:-)


Jakiś ten post wyszedł smutny, a przecież bardzo wesołych rzeczach opowiada. Postanowienie kwietniowe: zdjęcia, zdjęcia, zdjęcia!

PS. W kwietniu będzie candy :-). Już nie mogę się doczekać.



poniedziałek, 25 marca 2013

Słodkie candy w Magicznej Kartce

Można wygrać wspomniany wyżej zestaw Wiosenna Łąka oraz 5 wybranych przez siebie arkuszy z naszymi Magicznymi Wycinankami :))

 
 

Zapisy TUTAJ

środa, 13 marca 2013

Prawie miesiąc...

Dawno nie pisałam, bo w sumie jakoś chęci brakowało, jakaś maruda mnie dopadła, siedzi na ramieniu i wita się ze mną każdego ranka. Była chwila, że się jej poddałam i zatruwaliśmy niestety życie pozostałych członków rodziny. Teraz odzyskałam trochę siebie i maruda zaczyna znikać powolutku. Myślę, że ten śnieg, który ślicznie i puchato spadł ostatnio, troszkę pomógł mi odzyskać humor. Może wiosna mnie jakoś nastraja markotnie...

Dobra, dobra, dosyć o mnie.

Ech, zamieszania troszkę mieliśmy przez te tygodnie ostatnie. Tata miał wyjechać,  nie wyjechał, po tygodniu znowu planował wyjazd i znów się nie udało. Jasiulowi niesamowicie dokuczały ząbki, okropne górne jedynki. Nie obyło się bez marudzenia, senności, zmęczenia ogólnego Jasiula i naszego, a i Babci się też oberwało. Wyszły dzięki Bogu obie i już są, i już nie będzie następnych takich złych i niedobrych ząbków.

Jasiula ma już cztery ząbki w sumie, zaczął porządnie na kolańcach raczkować.
Niedawno odwiedzaliśmy Lenkę i Babcia Lenkowa użyła określenia "bałykować"! Cudowne, nie sądzicie! Idealne słowo dla dziecięcej umiejętności raczkowania i na pewno bardziej pasujące. Jakoś nie mogłam pojąc o co chodzi z tym raczkowaniem. To tak jakby dziecko miało tyłem chodzić. Zachodzę w głowę i naprawdę nie wiem skąd to się wzięło. Może Wy coś wiecie na ten temat?

Z nowości szyciowych. Wczoraj powstała osłonka na jasiulowe łóżeczko, do której zbierałam się, wstyd się przyznać, już ze dwa miesiące :-( .
Zrobiłam trochę napraw ubraniowych,  a teraz planuje uszycie kołderki i podusi dziecięcych w dwóch kompletach: dla Jasiuli i jego nienarodzonego jeszcze brata lub siostry, tzn. rodzeństwa ciotecznego, żeby nie było.

Tymczasem pozdrawiam, bo Tata na obiad woła.