Nie zmienia to jednak faktu, że jestem z siebie bardzo dumna, bo nie wierzę zbyt w swoje umiejętności, a przynajmniej nie tak bardzo jak nasz Tata.
No tak o Tacie jeszcze nic nie pisałam. To taki nasz, mój i Jasiula, anioł stróż, który niezmęczenie namawiał mnie do pokazania Wam co robię sobie "po godzinach", a w zasadzie w przerwach gdy akurat Jasiuli nie obsługuje. Sprawił też, że odnalazłam swoje miejsce na ziemi, a odkąd mamy Jasiule naszą, cudownie się nami opiekuje.
Puszyste to ubranka kolorowe na małe termofory. Pomysł wpadł mi do głowy w zasadzie jakieś dwa lata temu, ale wtedy ubranka uszyłam dwa tylko z polaru ogólnie dostępnego więc niezbyt puszystego. Termoforki powędrowały w prezencie świątecznym dla Babci i Dziadziusia. I muszę napisać, ze byłam bardzo zaskoczona ich reakcją, bo nie spodziewałam się , że aż tak się ucieszą. Szyłam je w zasadzie na biegu, a literki z pierwszą literą imienia każdego z nich były przyszyte " na kolanie" :-/ więc ogólnie wykonanie pozostawało dużo do życzenia. No, ale gdyby nie ta historia teraźniejsze ubranka nigdy by nie powstały :-)
Minky, które do mnie przyjechało jest cudowne w dotyku, tylko przytulać, przytulać, przytulać!
Termoforki ometkowane instrukcją obsługi.
Cudowne ręcznie robione, niepowtarzalne serwetki koronkowe.
Każde z puszystych ubranek ma duży mięciutki kołnierz żeby zabezpieczyć stópki małe i duże przed kontaktem z gumą.
Ach, no i moje wymarzone metki! Robione własnoręcznie, nie są niestety odporne na ciepło żelazka, ale za to jaka cudowna satysfakcja!!!
Zapraszam serdecznie na konto moje allegrowe!!! Pozdrawiam serdecznie, bo zmykam spędzić niedzielny wieczór z moim niedobrzylcami, zanim Jasiula pójdzie lulać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz